Przez ostatnie dni zauważyłam słabe zainteresowanie moimi fotami, chociaż każda z nich ma za sobą jakąś ciekawą historię. Komentarzy nie ma wcale. Dla własnego komfortu psychicznego zakładam, że z zachwytu odebrało wam mowę.
Następna notka będzie już o autyzmach, żebyście mieli co klikać i udostępniać. Dzisiaj wrzucam jednak po raz kolejny cmentarze - tym razem nieco nietypowe.
Kurhany
Mieszkanie na północy Polski ma taką wadę, że większość starych cmentarzy została zlikwidowana lub znajduje się w ruinie. Nieźle jednak zachowały się kurhany z czasów starożytnych i średniowiecznych. Postanowiłam włączyć je do swoich łowów, ponieważ jakby nie patrzeć, są to cmentarze. Mieszkamy też od nie wiadomo ilu pokoleń na terenie Pomorza, więc może mam coś genetycznie wspólnego z ludźmi pochowanymi w kurhanach? Nie wiem, czy to prawda, ale na pewno fajnie się zwiedza z tą myślą.
Zwiedzanie rozpoczęłam wiosną od wsi Lewino , gdzie przez długi czas kurhany był uważane za pozostałości starych pieców hutniczych. Na Pomorzu wiele wsi ma nazwy typu Jakaś Huta, co w obecnych czasach kojarzy się bardziej z południem Polski. Tak, Nowa Huta też jest, a w jej okolicach znajduje się piękny diabelski kamień, groty i bunkier. A to wszystko przy kilku jeziorach i rezerwatach z np. żurawiami. Polecam, zwłaszcza tym, którym krakowska Nowa Huta obrzydła.
Wczesnym latem zaliczyłam też kurhany w Szklanej Hucie, a potem ruszyłam w okolice Kościerzyny zobaczyć wielkie kurhanowiska oraz kamienne kręgi. Największe znajdują się we wsi Odry. Kręgi te są rajem dla radiestetów, więc skorzystałam z okazji i poszłam leczyć swój autyzm promieniowaniem z kosmosu. Dowiedziałam się też o takich bajerach jak skala Bovisa, która mimo ładnej nazwy nie ma konkretnie zdefiniowanej i zmierzalnej jednostki. Nie ma też urządzeń pomiarowych. Radiesteta macha wahadełkiem i wyznacza wartość na czuja. Też można.
Większość kamiennych kręgów to także rezerwaty porostów. W Odrach można poprosić o lupę i poprzyglądać się okazom z bliska. Jednak nie wolno ich dotykać, bo są pod ochroną.
W budce przewodnika kupiłam przewodnik po kurhanach i kamiennych kręgach, który potem nieraz mi się przydał.
W pobliskim Leśnie nie ma budki z przewodnikiem, ale jest bardzo ładnie zorganizowana trasa z tablicami informacyjnymi. Można naprawdę dużo dowiedzieć się o pogrzebach i innych zwyczajach kultury pomorskiej i wielbarskiej.
W drodze z Kościerzyny w kierunku Gdańska zjechałam jeszcze troszkę w bok i odwiedziłam kurhany w Węsiorach oraz Trątkownicy. Dotarcie do Węsiorów było bardzo proste, natomiast w przypadku Trątkownicy mapa z internetu (Google lub Open Street Map) sprawdziła się tak sobie. W dokładnym trafieniu na miejsce najbardziej pomogła mi książeczka kupiona w Odrach.
Niestety nie wszystkie kurhany zachowały się w dobrym stanie. Słyszałam o przypadkach, kiedy ludzie wykopywali z nich gliniane urny, wysypywali prochy liczące przynajmniej kilkaset lat i używali naczyń jako doniczki w ogródkach. To bardzo smutne historie.
Cmentarze demolki
Zniszczenia spowodowane czynnikiem ludzkim nie są wyłącznie domeną kurhanów. W prawie każdej miejscowości można znaleźć jakiś stary cmentarzyk, z którego prawie nic nie zostało i który służy głównie jako miejscówka dla lokalnych pijaczków.
Cmentarz na Szubienicznej Górze jest spośród nich całkiem nieźle zachowany, ale i tak nie jest traktowany jako cmentarz, w sensie z szacunkiem, tylko właśnie jako miejscówka do picia.
Amarena na Szubienicznej Górze
Szubieniczna Góra ma swój artykuł na Wiki i można ją znaleźc na mapie. Są jednak miejsca, o których wiadomo tylko z przedwojennych map i które są w bardzo złym stanie. Znajdują się gdzieś w zaroślach, często przysypane śmieciami.
Poniżej możecie zobaczyć cmentarz w Bychowie, który w tej kategorii i tak się nieźle zachował. Kilka tablic da się odczytać. A poza tym smród, syf i śmieci dookoła.
Schody na poniższym zdjęciu to pozostałości po kaplicy cmentarnej we wsi Słuszewo. Wokół znajduje się mnóstwo poprzewracanych nagrobków, no i oczywiście kupa śmieci.
Kiedy chodzę po takich cmentarzach, to myślę sobie o tym, że kiedyś były one w dobrym stanie i ludzie odwiedzali je tak samo jak obecne cmentarze parę dni temu z okazji Wszystkich Świętych. Obecnie te miejsca nikogo nie obchodzą, tak samo jak pamięć o ludziach, którzy zostali tam pochowani. Myślę sobie wtedy, że życie ludzkie jest jednak gówno warte.
Pole, pole... a pośrodku kępka drzew. Dlaczego ciągniki tamtędy nie jeżdżą? Bo nikt nie ma ochoty wykopywać starych trupów. Za to jeśli chodzi o wynoszenie śmieci do lasu, to nikt nie ma nic przeciwko trupom.
Gdzie to? W Strzebielinku, niedaleko słynnego Żarnowca. Zaraz obok stoi wieża widokowa Kaszubskie Oko. Grobów jednak nie widać, bo to betonowe coś na zdjęciu to jedyne, co z nich zostało.
Niedaleko Żarnowca znajduje się także wieś Lubocino, a w lesie za nim pozostałości starego cmentarza. Ktoś ogrodził to miejsce drewnianym płotem. Wewnątrz można znaleźć resztki nagrobków, takie jak na poniższym zdjęciu.
Nikt nie dba o takie miejsca, a przecież kiedyś to były normalne cmentarze. Ludzie pochowani na nich to czyjaś rodzina - czy oni też zapomnieli? Niedługo te miejsca znikną całkowicie i jedyną pamiątką o nich będą stare mapy oraz zdjęcia takie jak moje.